środa, 13 stycznia 2016

18...Oko w oko z ...nie wiem z czym :) Brak pomysłu na tytuł.




Spotkanie . Dokładniej, mówiąc, było wczoraj .
Miejsce to samo...
Spotkanie zaś ciutke inne .

Spokojny , niezręczny masaż ...No i tu musze , Wam powiedzieć, ze cos otworzyc sie na ten masaż jeszcze nie potrafię . Mogę więcej , ale jakoś tak ,  niezbyt mi to wychodzi , ale myslę , że wczoraj było troszkę lepiej . Co dalej ? Znam juz teraz zastosowanie klamki , takiej zwykłej , od drzwi . I w zyciu bym nie wpadła na taki pomysł , oj nie. A przyznac trzeba , że był niezły .
Opisze Wam go , ale tylko dlatego, ze moze jakiemus Dominującemu sie przyda. Gorzej tylko , jezeli Pan mój tu jest ( do dzisiaj nie moge , wykryc , czy jest , czy  tez Go nie ma , kiepski ze mnie detektyw :) ), i dostanie mi sie , za ujawnianie Jego pomysłow. W końcu On na to wpadł, no nie?
Nio dobra . Nalezy skrepowac uległej dłonie , postawić pod drzwiami , line przerzucić na druga strone ,jej koniec przywiazac do klamki , zamknąć drzwi i gotowe . Sprytnie , prawda ? No musze powiedziec, ze bardzo bardzo sprytnie . Troszku  potem , może Wam takowa su uciekać, i lawirowac ciałem, ale to już Wasza w tym głowa , aby jej to zbytnio nie wychodziło :)

Naprawde ciężko mi pisać , o tym co było . I tu jest dylemat , bo jezeli tak będzie ,  to nie bedzie o czym pisać ...Może dodam jeszcze , ze wbrew pozorom , mozna zniesc setkę klapsów i jakby tego było mało , mozna ich miec... mało...ale to chyba zasługa Pana , bo podejrzewam , że mnie troche oszczedził ...chyba...przeciez , az tak twarda nie jestem...:) . A z drugiej strony na jednym z posladków są "strupki" , więc , w czym jest "pies pogrzebany" ? Dobre pytanie , szkoda tylko , że to takie małe strupieńki ...

I czyms mnie zaskoczył . Siedze tak sobie dzisiaj i zastanawiam się  , jak to mozliwe. Otóz , moją winą było, ze rece miałam dość mocno skrepowane . Boo trzeba było leżeć spokojnie . Nio , ale ja lubię , kiedy trzeba sie ze mna pomęczyć, totez wyszło jak wyszło . A co to ja chciałam powiedzieć? Otóz , dłonie moje , były unieruchomione ciut za mocno , prawa mi normalnie zdrętwiała i co? I Pan sie połapał i poluzował. Ale jak On to zrobił, to jest dopiero dla mnie zagadką. Przeciez starałam sie , aby tego nie okazać . Chociaz gdybym powiedziała , ze nie główkowałam , jak sobie z tym fantem cichaczem poradzić , to bym skłamała . A  cichacz ten , był na tyle niegrzeczny, ze nawet mu  przemknęło  przez myśl , rozwiazanie supełków...niooo...I powiem Wam , ze nawet była ku temu sposobnośc , ale chyba bym przesadziła. Pewnie  tak . Ale to nie moja wina, ze mój diabeł jest tak nicpoty...A supełki... Lepiej dla nich , kiedy sa zdecydowanie daleko od moich paluchów. Chociaz z drugiej strony , ciekawe jaka byłaby reakcja ? hmmmm. Ostatnio lubie prowokowac , sprawdzać i znów prowokować . Oczywiście , wiem, że to bedzie trwało , tylko do czasu , az dotrze do mnie, że to sie po prostu nie opłaca , ale , że jeszcze nie dotarło...to cóż....

A tak powaznie juz mówiąc , wiem kiedy ,moge żartowac , przesadzac, przeginac i podpuszczac, ale   wiem też , kiedy ten moment sie konczy i Pan oczekuje nalezytego szacunku i posłuszenstwa.
Wyczuwam , gdy słowa" pytałem o coś " , nie są już ironią , a nabierają innego , głebszego wymiaru .
I wtedy co ? Wtedy zatrzaskuje sie taka zapadka , w której to , umysł , pragnie działac tak , aby nie zawieść ,czy tez nie byc powodem smutku na twarzy Pana . Odzywa sie natura , która pragnie sie podporzadkowac , okazac oddanie . Cała werwa i hart ducha schodzą w najciemniejszy , najodleglejszy ,  a wrecz niedostepny kąt. Duch opuszcza ramiona i staje sie potulny jak baranek....Ot i cała filozofia .
Żarty - zartami , ale ta swiadomość , chęć okazania posłuszeństwa  , czyny takie, aby nie zzabrakło w nich pokory , postepowanie takie, aby usłyszeć " dobra sunia" , zachowanie, za które ,będzie nagroda w postaci , pocałunku w czoło np. to  rzecz świeta , jak priorytet...

A tak swoją drogą , własnie mnie naszła mysl , aby zrobic, lub znieść coś , co bedzie trudne, lub wrecz niewykonalne , po to , aby zobaczyc zadowolenie w oczach Pana . Zrobic cos przed czym ma się ogromny opór  , aby zobaczyć satysfakcje i spełnienie w tym jednym spojrzeniu. Oddac i ofiarować własne cierpienie . Panu.
Własciwie to jestem na dobrej drodze ......Co przychodzi łatwo, nie ma zadnej wartości , prawda? A to ma posiadać wartość.
Ale to nie ma sensu , jak tak mocniej sie nad tym zastanowić . Bo czegóz to sie nie zrobi , dla Pana ? Moze nie od razu , ale po czasie...I klops , wartość czynu spada.

Faktycznie mi sie nudzi, lepiej jak sie wezmę za książkę :) .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz