wtorek, 23 kwietnia 2024

Sprawdziłam i już wiem że nikt nie jest w stanie mi pomóc. Nikt. Mogę pomóc sobie sama... ale mi to nie wychodzi. Czasami mam wrażenie że na chwilę wyjdzie słońce ale zaraz wielki cień je zaczyna przesłaniać. Ta mroczna mgła jest wszędzie. I wyskakuje znienacka. Czasami mi się wydaje, że coś za mną chodzi i to coś właśnie odbiera mi ochotę do życia. To mnie pochłania.  

Jedyna radość to sen, bo daje ukojenie. A potem ranek kiedy się budzisz i zdajesz sobie sprawę że to trwa nadal. Widzisz słońce za oknem i wiesz ze ono nic noe znaczy bo tam jest twój cień a słońce to fatamorgana. 

Zaczynam pragnąć żeby to wszystko się już skończyło. Żeby wszystko i wszyscy dali mi spokój. I jednocześnie się boję że tego nie zatrzymam. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Najlepiej jest, gdy jestem sama, gdy nikt, nic ode mnie nie chce, gdy nikt, nic do mnie nie mówi, gdy nikogo obok nie ma. Wtedy mogę się w pełni wycofać i w pełni zamknąć... nikt mi nie przeszkadza. Nikt nie wchodzi mi w droge. Nie muszę rozmawiać, reagować, udawać. Nie muszę nic. Nic a nic. To jest jak bomba. To jest tak, jakby dopadła Cię śmiertelna choroba. Jakby sam diabeł cie wolał. Nie wodzisz świata I jego piękna. Nie widzisz nic, bo wszystko spowija ciemność.
Po raz pierwszy potrzebuje pomocy i jednocześnie od nikogo jej nie chce. Chcę spokoju. Chcę zasnąć i się nigdy nie obudzić. 
Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego jak czuje teraz. Codziennie czekam na noc i ciemność a gdy już leżę w łóżku i słyszę miarowy oddech drugiej połowy, płacze w poduszkę, aż nie zasnę. Rano budzę się bo muszę. Wstaje, bo muszę. Robię to co zawsze, bo muszę. Czasami się kładę gdy jestem sama, przykładam głowę do poduszki i odpływam. A potem znów się budzę żeby mogło do mnie dotrzeć że nic się nie zmieniło i ze wszystko jest takie samo nadal przytłumione i nijakie.

Dobrze się z tym wszystkim kryje. Tylko czasami, gdy już mnie mocno dopadnie, przestaje się odzywać i zaczynam się cofać. Wtedy się wyłączam a moja druga połowa twierdzi że znów jestem wściekła. On nigdy nie potrafił emocji rozpoznać.

Świat mi gdzieś uciekł. I to nie ma nic wspólnego z klimatem. 

Często się ostatnio zastanawiam nad tym, jak to się skończy i czy kolejny raz w życiu dam sobie z tym radę. A co będzie, jak nie dam ? Nad tym się nie zastanawiam bo może właśnie wtedy będzie dobrze.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tego nie widać. A Ci którzy widzą, są tak głupi że przypisują to czemuś innemu. I dobrze. Bo nie chce żeby ktokolwiek się połapał. Choć ta gra, staje się już mocno męcząca.