wtorek, 3 listopada 2015

4. Odkrywam świat BDSM ,pozwalając mu sie wciągnąć ...



Chyba wziął mnie na cel , juz na samym początku . Nie wiem, ale ja jego podświadomie , chyba też .Trafiła kosa na kamień. Wiedziałam, ze chce mnie urobić, ale chciałam chyba sprawdzić, czy to możliwe. A był w tym piekielnie dobry. Na każdą moja wątpliwość ,na kazde wahanie miał gotowa odpowiedz  .Tylko ,czy docierały one do mojego mózgu? Chyba nie.Doskonale zdawałam sobie sprawe, ze to zamierzone.Widziałam konkretne działanie. Atakował każde zwątpienie , podsycając ogien. Dorzucał do ogniska drwa , polewając je olejem..Wiem jakich argumentów trzeba użyć aby rozwalić , czyjs tok myślenia,a pozwoliłam mu sie wedrzeć w moje wlasne racjonalne przekonania , rozwalić moj świat złożony z zasad i scisle ustalonych zachowań . Chciałam tego...podświadomie pragnęłam , aby  ktos w końcu zrobił mi sieczke z mózgu...Nigdy wcześniej nie mialam kontaktu z takim człowiekiem. Jego ingerencja  umysłowa, walka na słowa ... Był czujny jak kot  i  zwarty do walki  .  Nie pozwalał odsapnąć,imponował, rozbudzał pragnienia , otwierał drzwi fantazjom. Problem w tym , ze świadomie pozwoliłam mu sie złamac, świadomie mu sie oddałam, i diablo mocno mi sie to podobało. Żywiłam sie tym co mowił i jak mówił . Zgwałcił mój umysł. Nie, on go nie zgwałcił, ja mu rozmyślnie  na to pozwoliłam. I na dodatek nieziemsko mi ten gwałt smakował. ...Tylko  nie przewidziałam  w tym wszystkim jednego . Moj własny biznes plan , ktory zakładał, wysondowanie tematu tylko, byl tak błędny , ze masakra . Pomyliłam sie w obliczeniach , a konkretniej w nieobeznaniu w naturze su. A  wiedźma ta , po uchyleniu wrót , jest zawrotna i głodna , jak wampir krwi ... Walkę  przegrałam... Jedno pytanie , całe następstwo wydarzeń....

Beztroski styl rozmowy przerodził sie w respekt i poważanie. Umysł zaczął sie dopominać nieokreślonych dla mnie wtedy rzeczy. Pragnął jakiegoś oddania , poświecenia , złamania.
Pragnął sie pochylic u Jego stóp i oddać  w calosci . Moja natura domagała sie w końcu uzewnętrznienia . Uśpiona na lata , po stanie hibernacji , nie zamierzała wpaść w ten stan ponownie . Chciała zmartwychwstać  i to z powalającą siłą . Wcześniejsze zaciekle walczenie , ze nie, to nie ja, ja sie nie poddam, zeszło na bok. . Czułam , ze moj rozmówca ma nade mną przewagę, czułam sie pokonana ,  aż w koncu... poczułam  sie Jego własnością prędzej chyba , niz on sam , to dostrzegł. Zyskał w moich oczach  autorytet i szacunek , został Mentorem, a słowo " Pan "  , które od niepamiętnych czasów , siedziało mi w głowie , wyrywało sie z ust , a właściwie spod opuszków palców walących w klawiaturę komputera ...Ciekawość to pierwszy stopień do bram piekieł ... ale czy piekieł ? Oto jest pytanie ....

Szale goryczy przelał telefon, a konkretniej rozmowa i Jego głos...A ten miał donośny , ostry i  wchodzący we wszystkie zakamarki mojego ciała .W koncu po tylu rozmowach na gg ,   doszło do tego, iz  sama pragnęłam  Go usłyszeć .Ja , która nie bawię sie w takie rzeczy , nie zwieram realnych znajomości , tylko gaworze w internecie, szukając ujścia problemom zycia codziennego , chciałam użyć telefonu , aby porozmawiać  z Mężczyzną poznanym w internecie . Toz to szok .Pierwszy stopień do piekła. I niech to wszyscy diabli , ale faktycznie nim był. Co tam stres i moje wahanie , ten monolog wbił mnie głębiej w ten świat , a Jego bas juz wtedy zniewolił. Mówił, mówił i mówił, ...A ja co ? A ja słuchałam wiernie  , nie przerywając i wbrew własnemu rozumowi chłonąc , to co słyszałam. I nadal wiedziałam , ze nie powinnam, ale  to zawładniecie moim umysłem ... Łapał go w kleszcze sprawniej, niz mi sie wydawało . A niby taka odporna jestem, a tu zonk. Chciałam tego ...Do utraty tchu pragnęłam , aby mnie  ujarzmił . On , nikt inny. Juz wtedy nie potrafiłam o Nim myśleć inaczej niz o Panu...A bramki otwierały sie kolejno , jedna po drugiej , moje wychowanie schodziło na psy...

I zeszło do tego stopnia , ze  sama wyprosiłam spotkanie .

A pierwsze było ciężkie , jak flaki z olejem i gdyby On nie odpuszczał, to pewnie bym sie na nim nie stawiła . Cykorek górą , a ten był olbrzymi . Nawet dwie godziny przed , próbowałam jeszcze to odwołać...i dobrze , ze mi sie nie udało . Znając siebie zamknęłabym sie na powrót w swoim spokojnym , dopracowanym świecie , a  przecież moje powołanie, to ... bycie suką u stóp Pana .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz