Beztroski styl rozmowy przerodził sie w respekt i poważanie. Umysł zaczął sie dopominać nieokreślonych dla mnie wtedy rzeczy. Pragnął jakiegoś oddania , poświecenia , złamania.
Pragnął sie pochylic u Jego stóp i oddać w calosci . Moja natura domagała sie w końcu uzewnętrznienia . Uśpiona na lata , po stanie hibernacji , nie zamierzała wpaść w ten stan ponownie . Chciała zmartwychwstać i to z powalającą siłą . Wcześniejsze zaciekle walczenie , ze nie, to nie ja, ja sie nie poddam, zeszło na bok. . Czułam , ze moj rozmówca ma nade mną przewagę, czułam sie pokonana , aż w koncu... poczułam sie Jego własnością prędzej chyba , niz on sam , to dostrzegł. Zyskał w moich oczach autorytet i szacunek , został Mentorem, a słowo " Pan " , które od niepamiętnych czasów , siedziało mi w głowie , wyrywało sie z ust , a właściwie spod opuszków palców walących w klawiaturę komputera ...Ciekawość to pierwszy stopień do bram piekieł ... ale czy piekieł ? Oto jest pytanie ....
Szale goryczy przelał telefon, a konkretniej rozmowa i Jego głos...A ten miał donośny , ostry i wchodzący we wszystkie zakamarki mojego ciała .W koncu po tylu rozmowach na gg , doszło do tego, iz sama pragnęłam Go usłyszeć .Ja , która nie bawię sie w takie rzeczy , nie zwieram realnych znajomości , tylko gaworze w internecie, szukając ujścia problemom zycia codziennego , chciałam użyć telefonu , aby porozmawiać z Mężczyzną poznanym w internecie . Toz to szok .Pierwszy stopień do piekła. I niech to wszyscy diabli , ale faktycznie nim był. Co tam stres i moje wahanie , ten monolog wbił mnie głębiej w ten świat , a Jego bas juz wtedy zniewolił. Mówił, mówił i mówił, ...A ja co ? A ja słuchałam wiernie , nie przerywając i wbrew własnemu rozumowi chłonąc , to co słyszałam. I nadal wiedziałam , ze nie powinnam, ale to zawładniecie moim umysłem ... Łapał go w kleszcze sprawniej, niz mi sie wydawało . A niby taka odporna jestem, a tu zonk. Chciałam tego ...Do utraty tchu pragnęłam , aby mnie ujarzmił . On , nikt inny. Juz wtedy nie potrafiłam o Nim myśleć inaczej niz o Panu...A bramki otwierały sie kolejno , jedna po drugiej , moje wychowanie schodziło na psy...
I zeszło do tego stopnia , ze sama wyprosiłam spotkanie .
A pierwsze było ciężkie , jak flaki z olejem i gdyby On nie odpuszczał, to pewnie bym sie na nim nie stawiła . Cykorek górą , a ten był olbrzymi . Nawet dwie godziny przed , próbowałam jeszcze to odwołać...i dobrze , ze mi sie nie udało . Znając siebie zamknęłabym sie na powrót w swoim spokojnym , dopracowanym świecie , a przecież moje powołanie, to ... bycie suką u stóp Pana .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz