piątek, 20 listopada 2015

11. Konsekwencje podpuszczania...czyli moja nauczka i Pan w ostrej wersji ...

Przebudzenie ...

Wczoraj chyba mnie czołg przejechał. Tak się czuje . Gdzie i co boli pisać nie będę, ale tyłek w porównaniu z tym, to pikuś. Nadgarstki zajmują pierwszy plan , posladki drugi a resztę  jednak pominę .

Nie chciałam się bać i stresować tym razem. Nie chciałam , aby opanował mnie strach i maksymalna uległość. Nie chciałam tego tak bardzo , że jadąc na to spotkanie starałam się nie myśleć, po co tam jadę  . Zajmowałam głowę pracą , książką , domem...myślałam o wszystkim, byleby nie o punkcie docelowym .Wchodząc do hotelu uciekłam do faktu, ze  mam buty  umorusane w błotku leśnym. Skutek tego był taki, że jak stanęłam pod drzwiami  z numerem cztery, byłam na luzie i po raz pierwszy bez wilgoci.

Nonszalancko oparłam się o framugę drzwi i zapukałam. Byłam pewna siebie i bojowo nastawiona. Czułam się jak... Schwarzenegger idący na wojnę . Do momentu ,aż Pan otworzył i wszystko diabli wzięli . Przekroczyłam próg i wstąpiłam w egipskie ciemności. ( Teraz zastanawiam się, czy to było zamierzone , czy właśnie taki efekt ,chciał mój Mentor uzyskać i przyznac muszę ,że mu sie to doskonale udało ).Zanim mój wzrok przyzwyczaił się do mroku , cała ta atmosfera pozbawiła mnie  wigoru. Ktoś mi przebił balon pełen spokoju i wypuścił z hukiem moje postanowienie silnej woli -Dzień dobry Panie- powiedziałam wieszając kurtkę, a właściwie próbując nią trafic na haczyk...   -Buty- padły słowa z ust mojego Pana . Stał naprzeciwko i czekał.Jego mina świadczyła o tym, iż faktycznie posiada drugie" ja" , a postawa, ze jednak chyba się pomyliłam  ,myśląc , ze zapomni . Przez głowę przeleciała mi myśl , ze nic mi na sucho nie ujdzie ,a scenariusz się spełni. Zdjęłam. Te buty to była jedyna czynność ,która zamierzałąm dzisiaj wykonać, z własnej i nieprzymuszonej woli .Zdążyłam się podnieść i  pańska dłoń sprowadziła mnie spowrotem na ziemię, jednym mocnym chwytem za włosy, odcinając na moment bieg mysli . Nie wiem, czy Pan coś wtedy mówił i czy cokolwiek mówił. Pamiętam tylko, ze o coś zapytał ,a ja zaprzeczyłam , zamiast potulnie przytaknąć. Postawiłam się  po to tylko , aby poczuć  , jak wgniata mój umysł w podłogę i jak ja się tym karmię . I co najgorsze ...było mi mało.

Zaczęłam się " stawiać"  , Pan reagował . Tak jak się bałam, ze w praniu zdezerteruje, i odstąpię od własnych zamierzeń ,tak wtedy ,wstąpił we mnie diabeł , który nie pozwalał mi zaprzestać . Nawet kiedy wylądowałam, na łóżku z Panem na plecach, próbującym  mnie unieruchomić , mój duch walki mnie nie opuścił. Ta Jego brutalność dawała mi nieznanego kopa . Miałam ochotę sprawić mu więcej kłopotu niż okazałam. Przyznać muszę , ze kiedy usiadł na mnie wgniatajac moją  twarz w poduszkę, uziemił mnie  i dał poczucie poniesionej klęski. Ale na moment...bo po chwili moja hardość powróciła . Chciałam tego więcej. Do tego stopnia pragnęłam, ze zastanawiałam się, czy mogę Go  jeszcze trochę poddenerwować , czy mogę Go zmusić do większej brutalności i mocniejszego uścisku. Podobało mi sie to .Tak. Prowokowałam specjalnie .Wypuściłam coś ,o co siebie, nie podejrzewałam. Pragnęłam przemocy i nawet się nie zastanawiałam nad tym co robię ...Ale wtedy jeszcze myślałam , wtedy jeszcze moje szare komórki działały i wtedy nie wiedziałam, że za moment polegnę na całej linii i poznam, co tak naprawdę znaczy nie myśleć . Można mówić ,że się przestaje ,a przestać naprawdę ,to wielka różnica. Z ogniem sie nie igra . A ja igrałam cały ostatni tydzień. Oj igrałam sobie i to jaaak ...

Pozwoliłam się skrepować , myśląc w duchu ,ze właściwie nie jest tak źle . Trochę przepychanek było , bliskie spotkanie z podłogą też , włos  dostał w kość , brutalność zaliczona, więc...cóż może się jeszcze stać. I nawet przez myśl, mi nie przeszło, ze bujam , jak Alladyn , w obłokach , któremu zaraz lampa zgaśnie . Cieszyłam,ze...właściwie pokonałam w jakiś tam sposób Pana , bo jakoby nie patrzeć , zbytnio się nie zmęczyłam a i ciało i dusza były całe... A ta druga wręcz się radowała - Chodź- usłyszałam kiedy już liny były zapięte na moich dłoniach , a opaski na nogach. I...obroża , ale o tym w osobnym wątku.

Nio cóż ,  to co było potem, to dla mnie czarna dziura . Pan był górą ,a ja dołem .  Zaszła  inwersja i role się odwróciły . Duch mój  , który wcześniej był tak pewny siebie i happy , zmuszony został oddać hołd Panu , i zwrócić Mu  honor , wobec wcześniejszych mysli o wygranej . Film mi się dosłownie urwał . Pamiętam niektóre klatki ,ale w postaci grochu z kapustą .Nie pamiętam nawet zbytnio biegu wydarzeń .  To jak  nacisnąć guzik i odciąć myślenie . Po raz pierwszy naprawdę niezbyt kojarzę co sie wtedy działo ...epizody w pamięci .

W każdym bądź razie , po słowie "Chodź" wylądowałam z rękoma i nogami podwiązanymi do " wkręta"  , na jakim   wiesza się obrazek i tyłkiem wypiętym w stronę Pana . Ten wkręt ..nie wiem , czy przypadek , ale wkrętarki w ekwipunku pańskim nie widziałam , nie biegał po hotelu wiercąc dziury w ścianach  , więc chyba traf chciał , że przypadkiem brak czegoś na ścianie, posłużył do mojego unieruchomienia. Monologu nie było . Za to było kilka innych rzeczy , do których rozmowa  nie była nam potrzebna... Był mój przyjaciel z poprzedniego spotkania , uderzający w kilka miejsc, raz za razem i to nawet tam , gdzie bym sie wcale tego nie spodziewała . Był pasek ( chyba ) , któremu również zachciało sie bliskiego spotkania z moimi pośladkami . Były klamerki pomiędzy moimi udami  i było cos jeszcze , ale co, to Wam nie powiem, ponieważ nie wiem , co to było .Cos czym mój Pan jeździł po moich stopach...chyba cos ostrego . Chyba, bo na mnie to nie działało .Nie wypada buźki wstawiać, wiec sie powstrzymam....

Pamietam kilka rzeczy jak przez mgłę ... Razy , tych nie da sie  zapomnieć , a im mniejsza reakcja , tym były mocniejsze . Potem pamiętam dłon pańską przy mojej dziu*ce (  było sucho, ale gdy Pan wprowadzał pa*ec , czy cokolwiek innego w tamto miejsce , doznanie było takie, ze myślałam , ze oszaleje. Podniecenie bez wilgoci? Czy tak w ogóle może sie stać ? ... )  i pamietam korek w tej drugiej...Nio ten , to mi dał popalić . Ból... a mówią, ze to nie boli, że za każdym następnym razem jest lzej , a tu...... Był taki moment , w którym myslałam , ze po prostu nie wytrzymam .To jak igiełkę wbijać w ...nio tam. To gorsze uczucie niz ten "bat " (ochrzcze go batem, po mojemu) . Ale to robił Pan i Pan tak chciał ,więc sie postarałam .Co prawda zastygłam potem w bezruchu i dziwnej  pozycji ,próbując ten ból opanować ,  ale dałam rade . Przejście było cięzkie , ale potem juz sie z nim oswoiłam... Ciekawa tylko byłam, czy ten korek wszedł cały . Taaak , wieeem, jak mógł nie wejśc , prawda?

Co jeszcze pamiętam? Dłonie, własne dłonie i ich odrętwienie... i strach , czy przypadkiem faktycznie w ekwipunku Pana nie ma  igiełek . Wszystko to , dało taki efekt, że  w którymś momencie chciałam wykrzyczec ' kur@a' - Co powiedziałaś ? - Kiedy te słowa dotarły do mojego mózgu , dopadła mnie mysl, że Pan jak jasnowidz czyta w mojej głowie .Kiedy padło ponownie - Co powiedziałaś ? - moje marzenie, aby fakt dokonany, okazał sie fatamorganą , okazało się złudniejsze ,niz ona sama . Ja naprawdę to powiedziałam . To juz nie były mysli , to były fakty .

Zapuściłam sie ze słowem ku*wa i było mi normalnie wstyd . Wisząc , z rękoma i nogami do góry , z wypiętym tyłkiem i miejscami intymnymi na wierzchu,   opanował mnie wstyd, z powodu słowa kurwa  - Jeszcze nic - odpowiedziałam , kiedy dotarła do mnie absurdalność tej sytuacji . Odpowiedz była harda i buńczuczna , mocny gest obronny.Widocznie mój diabeł jest silniejszy i gorszy niz mi sie wydawalo w ekstremalnych sytuacjach . A ta dla mnie ta taka była . Wiem, ze można sie z tego śmiać, a szczególnie ktoś doświadczony ,może mieć z moich słów niezły ubaw, ale niestety, to przeżycie godne było lotu ptaka , na ślepo, w strugach deszczu i grzmotów.

Wpada się w letarg , ale taki prawdziwy . Nie myśli sie totalnie. Liczy sie tylko to co się czuje . Dla mnie liczyły sie uderzenia , odrętwienie rąk , i to co jeszcze może sie stać. Nic innego nie miałam w głowie , pustka . Pustka , która po czasie zaczęła sie zastanawiać , czy może prosić o koniec . Czy ma prawo do tego, czy jednak powinna czekać, az Pan sam zakończy. Myśl o tym opanowała mnie do tego stopnia, ze  nic innego się  dla mnie nie liczyło. Było odrętwienie rąk na zmianę z formułowaniem pytania . Dziwne , ze nawet wtedy ,zastanawiałam sie jeszcze , w jaki sposób zadać pytanie - Mogę prosić o poluzowanie rąk ? - wykrztusiłam w koncu ,przy czym , mój głos mnie samą zaskoczył . Nio cóz , normalny nie był.

Reakcja Pana mnie również  zaskoczyła . Była natychmiastowa , czym zwiększył moje zaufanie względem swojej osoby . Nie kazał sie prosić, nie czekał na dalsze słowa,  od razu spuścił mnie na ziemię  .

A potem nastąpił błąd..taktyczny ....

Byłam wewnętrznie rozbita , nie miałam w sobie nic , żadnych myśli , żadnych duchów , zero jakichkolwiek chęci i... zbierało mi sie na płacz , czyste łzy oddania . Gdyby mój Pan nie rozpoczął uwalniac mnie z więzów , dajac mi tym samym czas, na powrót do siebie , rozpadłabym sie na kawałki , aby potem skomleć  u Jego stóp .Wystarczyło stanąć i spojrzeć z góry , zostawiając mnie w takim stanie , a tu zonk , diabeł zyskał czas i zaczął sie na nowo rodzić . I to tak, że gdy był juz całkowicie wolny , postanowił "podnieść ciśnienie" Panu, na nowo . Czego wbrew pozorom po kilku minutach pożałowałam.

Bo niech to wszyscy diabli , ale doprosiłam sie ponownego skrepowania , tym razem juz na łózku  i z rękoma na plecach , w jakimś dośc skomplikowanym stylu i sprawnym pogmatwaniu lin...Podobało mi się to...Mój rozum powrócił i zaczął sie tą sytuacją żywić . Leżałam i czekałam co będzie dalej . Pan mnie zostawił poszedł do łazienki i wrócił z wieszakiem , takim zwykłym , od rzeczy.
 - A to po co ? Bigiel ? - Taka oto myśl   zaświtała mi na ten widok , o tych czarnych , które mi wtedy wpadły, to juz nie wspomnę . Jakos konkretnego przeznaczenia tego sprzętu nie widziałam. Nie powiem, ze mnie lekki traszek na ta niewiadomą, nie opanował. Nie wiedziałam do czego to ma służyć. Moja niewiedza została zaspokojona , gdy wieszak ten znalazł sie na moich piersiach , a konkretniej, jego zaciski na sutkach. Nie bolało . Za to poczucie bezsilności było dośc spore, tym bardziej , ze mój umysł działał juz właściwie i na najwyższych obrotach . I wtedy  , mój Pan wpadł na genialny pomysł i jak tylko wprowadził go w czyn , wiedziałam,ze  juz  długo nie wytrzymam . Pamiętam , że zdążyłam jeszcze pomyśleć , ze jest dość mocno kreatywny , a Jego pomysły własnie odbieraja mi godność. A jeszcze dzień wcześniej wątpiłam w prawdziwość Jego obietnic  . Nio i co ? Nio i przyszło mi spaść z hukiem na ziemie i to w dodatku w pełni oświeconą , jak po mszy w kosciele.

Zabawka wysiadła kiedy najzwyczajniej w świecie baterie się w niej skończyły A skończyły się , gdy  Pan wprowadził w me usta sztucznego peni*a. Bezsilność była duża , jego dłonie przytrzymujące moją głowe silne ,a wrażenie zbliżającej się klęski ogromne . Ten ruch był dobry , nawet bardzo dobry i tu muszę powiedzieć, ze wtedy zaczęło do mnie docierać , że Pan jest górą , a jak mi sie to podobało...szok...Broniłam sie, ile tylko sie dało , broniłam sie tak, ze Pan postanowił  zamienić  go na  typową zabawkę do ust  , chyyyyba , bo przyjrzeć się nie zdążyłam. Zderzenie ze strachem było wielkie , gdy dotarło do mnie ze jeżeli  w koncu mu się to uda  ,to  będę naprawdę w kropce. Będę na maksa bezsilna , bez jakiejkolwiek drogi wyjścia. .. polałyby się łzy. Nie z bólu , nie ze strachu , ale z bezsilności, i  zbliżającej się klęski . Brakowało tyci tyci ,aby mnie naprawdę i do końca złamać. To juz druga okazja , która sie nadarzała  - Będę grzeczna Panie - powiedziałam i uratowałam się z opresji ( a teraz zżera mnie ciekawość , jakie to uczucie ..babie nie dogodzisz:) ) .Czy z opresji to nie wiem, może lepiej gdyby to się stało...nadal tli się we mnie złośliwy chochlik i regeneruje w tym momencie siły. Łzy to bum jak pęknięcie banki mydlanej... I jak na razie  są moje...Nie lubie płakać...bo wtedy dusza wychodzi...

Muszę coś powiedzieć na koniec...Nie lubię mojego przyjaciela...Teraz juz wiem, że go nie lubię...Nie lubię... i patrzec na niego nie mogę ...Normalnie go nienawidzę ...Nie lubię Pana Bata ...Dlatego nawet jego prawdziwej nazwy szukać nie będę ......Nie zasłużył...i koniec...i kropka...Ale dłoń Pańską uwielbiam...

Czego się nauczyłam ? ...Wiem, ze z ogniem się nie igra ...a słowo "kara" nabrało  większego wymiaru.



...pozostaje mi schylić głowę w pokorze...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz